Pierwsze makiety i modele budował z klocków LEGO, dziś wykonuje je własnoręcznie, dbając o szczegóły i historyczną zgodność. Od niedawna swoje prace pokazuje szerszej publiczności, z sukcesami. W październiku jego modele mogliśmy podziwiać na wystawie w bibliotece w Jaworzynie Śląskiej. Na przełomie sierpnia i września zdobył wyróżnienie na Świdnickim Biennale Modelarskim. Antoni Seremet z Pastuchowa kocha modelarstwo i zamierza rozwijać swoją pasję.


* Jak długo interesujesz się modelarstwem? Pamiętasz, jak to się zaczęło?
- Trudno powiedzieć. Tak naprawdę zaczęło się od pasji do historii, którą zaszczepił we mnie mój dziadek. Gdy byłem mały, usypiał mnie, śpiewając wojskowe piosenki. Dziś dalej dużo rozmawiamy o historii. Interesowała mnie ona tak bardzo, że jeszcze z klocków LEGO i COBI budowałem pierwsze makiety. W szkole zmieniło się to w modelarstwo. Mój nauczyciel Paweł Kukliński jest wielkim pasjonatą wargaming’u. To są gry wojenne rozgrywane na stołach bitewnych. Żeby móc zagrać w grę, musimy najpierw stworzyć planszę, modele, figurki. Spotykamy się na zajęciach, jeździmy na zawody. Polubiłem modelarstwo i zacząłem sklejać modele. Najpierw w szkole, dziś głównie robię to w domu. 
* To są gotowe modele, czy robisz wszystko od podstaw sam? Jak wygląda proces tworzenia takiego modelu? 
- Kupuję gotowe części w plastikowych ramkach, sklejam i maluję. Nanoszę zabrudzenia. Staram się nadać im wygląd najbardziej zbliżony do oryginału. Makiety natomiast tworzę od podstaw sam. Mam płyty ze styroduru, z których wycinam podstawy. Nakładam drzewka, patyki, mech, trawę. Maluję specjalnymi farbami. Najpierw podkładem, potem farbą. I tak naprawdę to ozdabianie i malowanie zajmuje najwięcej czasu. Jeśli natomiast chodzi o czas składania modelu, to jest on uzależniony od jego wielkości i skali trudności. Nieraz jest to jeden dzień, nieraz kilka tygodni. Odpoczywam przy tym. Często sklejam i słucham podcastów bądź programów historycznych. W ten sposób łączę swoje pasje – modelarstwo i zamiłowanie do historii.

* A dlaczego akurat urzekła Cię tematyka związana z II wojną światową?
- Zapewne po części to zasługa dziadka. Miałem okres, gdy interesowały mnie jeszcze zimna wojny i wojny napoleońskie, ale nie bardziej niż II wojna światowa. Wiedzę i inspirację czerpię z książek, internetu, ale też dziadka pytam o wiele kwestii.

* Jaki model był dla Ciebie najtrudniejszy? 
- Najbardziej skomplikowany był model rosyjskiego czołgu T90. Gąsienice, drobne elementy – to było czasochłonne. 

* Od niedawna pokazujesz swoje modele szerszej publiczności? Planujesz kolejne wystawy?
- Zaczęło się od zaproszenia Samorządowego Ośrodka Kultury i Biblioteki Publicznej. W maju wystawiłem prace podczas Pikniku Jaworzyńskiej Pozytywki. W październiku moje prace można było oglądać na wystawie biblioteki. 31 sierpnia rozpoczęło się Świdnickie Biennale Modelarskie. Zgłosiłem model i zdobyłem wyróżnienie w kategorii młodzik. To był mój pierwszy udział w takim konkursie i zamierzam teraz częściej uczestniczyć w różnych zawodach i wydarzeniach modelarskich. 

* Zapewne tych modeli uzbierało się już sporo? Masz jeszcze miejsce w pokoju na kolejne?
- Tak naprawdę mój pokój to, chcąc nie chcąc, mała modelarnia. Na biurku mam położoną deskę, która miała je zabezpieczyć przed uszkodzeniem materiałami modelarskimi. Miałem ją zdejmować po pracy, ale została na stałe. Pod biurkiem są szuflady, a w nich materiały plastyczne, techniczne. Niektóre przeniosłem do altanki, bo się nie zmieściły. Modeli uzbierało się naprawdę sporo i zajmują sporą powierzchnię pokoju. Tata musiał mi dorabiać regał, żeby móc je gdzieś postawić. Część moich modeli stoi też u dziadka. 
* Jesteś teraz w klasie siódmej. Za chwilę będziesz wybierał szkołę średnią. Masz już sprecyzowane plany na przyszłość? Czy modelarstwo jest tym, czym chciałbyś się zająć?
- Modelarstwo to moje hobby i raczej tak to traktuję. Jeśli będę miał możliwość pokazania prac, to z niej skorzystam, ale nie planuję zajmować się modelarstwem zawodowo. Tak naprawdę nie wiem jeszcze, co chciałbym dalej robić.