Z rowerem związany jest od zawsze. Z sukcesami występował na zawodach, zdobywając kolejne medale. Od 35 lat swoją pasją zaraża najmłodszych mieszkańców gminy i podtrzymuje tradycje kolarskie. Niezwykle skromny i lubiany. Antoni Szewczyk z kolarstwem w Jaworzynie Śląskiej związany jest od 1983 r. Wieloletni trener kadry młodzików Dolnego Śląska. Od 2020 r. z sukcesami trenuje zawodników sekcji kolarskiej Gminnego Ludowego Klubu Sportowego i daje z siebie 100 %, by poprowadzić ich do sukcesu.

* Czy pamięta Pan początki przygody z kolarstwem? Jak to się stało, że zaczął Pan trenować tę dyscyplinę sportu?

- To były lata 70. Czasy Wyścigu Pokoju i sukcesów naszych kolarzy – Stanisława Szozdy z Dobromierza i Tadeusza Mytnika z Nowic. Mieszkałem na Podlasiu, w białostockim, w miejscu, w którym się wychowałem. Mój brat trenował w Ludowych Zespołach Sportowych. Ponadto przyjeżdżali do nas kuzyni ze Świdnicy ze swoimi kolarzówkami. To było dla mnie mobilizacją do rozpoczęcia treningów. W tamtym czasie przynależność do klubu równała się z przekazaniem zawodnikowi roweru – nie byle jakiego, ale wyścigowej kolarzówki „Złotego Jaguara”. Mając rower, byłem niezależny. Mogłem podróżować, szczególnie na łono natury, do czego zachęca malowniczy krajobraz Podlasia. W 1976 r. wstąpiłem więc do WLKS „Narew Łomża”. Moimi pierwszymi trenerami byli kuzyni Andrzej i Paweł Orłowscy, którzy bardzo mocno angażowali się w pracę z młodzieżą. Potem były jeszcze kluby „Orzeł Kolno” i „PRIM Ełk”. W 1983 r. trafiłem na Dolny Śląsk, do Jaworzyny Śląskiej. Rozpocząłem pracę w Zakładach Porcelany Stołowej „Karolina” i treningi w KS „Karolina” w drużynie seniorów pod okiem trenera Czesława Kaczmarczyka. Był to bardzo silny zespół, znajdujący się w polskiej czołówce w kolarstwie przełajowym.

* Zawodnikiem KS Karolina był Pan do 1987 r. To był trudny czas dla Polski. Zastanawiam się, jak wyglądały wówczas treningi? Czy panowała dobra atmosfera do trenowania.

- Tak, to był trudny czas dla Polski, czas przemian ustrojowych. Część klubów, które wówczas w dużej mierze były finansowane przez zakłady pracy, rozwiązano. Mieliśmy sprzęt, może nie najwyższych lotów, ale można się było na nim ścigać. Dobrą atmosferę tworzył nasz sponsor – ZPS „Karolina”. Mogliśmy wyjść wcześniej z pracy, żeby zdążyć na trening, czy odpocząć po wymagających zawodach w weekend. Niestety, ograniczone środki finansowe sprawiły, że w 1987 r. drużynę seniorów rozwiązano. Skupiono się na szkoleniu młodzieży.

* Trenował Pan w dobie sukcesów Tadeusza Mytnika. Czuć było taką inspirację talentem mistrza z Nowic? Był, jeśli można tak to określić, „dobrym duchem” kolarzy w Jaworzynie Śląskiej?

- Kiedy rozpocząłem treningi w Jaworzynie Śląskiej, Tadeusz jeszcze się ścigał. Trener Czesław Kaczmarek był jego klubowym kolegą. Niewątpliwie, Tadeusz Mytnik był i jest żywą legendą jaworzyńskiego kolarstwa. Zawsze w wyścigach pozdrawiał rodzinne strony, Nowice i gminę. Dodawał otuchy zawodnikom, podpowiadał, jak się ustawić, co robić, żeby odnieść sukces. A nie było to wtedy łatwe. Konkurencja była bardzo duża.

* Bardzo szybko przeszedł Pan do trenowania. Czy w tamtych czasach młodzież chętnie uczestniczyła w treningach?

- Działała duża grupa zawodników, zarówno z naszej gminy, jak i Świdnicy. Był czas, gdy liczyła ona 50 osób. Odnosili sukcesy na arenie krajowej. Mieliśmy też okres przejściowy, kiedy brakowało środków finansowych. To był czas przemian, powstawały nowe zakłady, samorządy dopiero się kształtowały. Mieliśmy jednak szczęście, że w pomoc klubowi zaangażowała się firma Haas ze Świdnicy. Udostępniła samochody, kupowała stroje, finansowała wyścigi – MTB i kolarstwa górskiego. Odnosiliśmy sukcesy. W 2004 r. Marta Sułek zdobyła mistrzostwo Polski. Trenerem w KS „Karolina” byłem do 2020 r.

* Jednocześnie dalej startował Pan w zawodach, zdobywając znaczące tytuły, m.in. trzykrotnie mistrza Polski, wicemistrza w MTB. Jak Pan godził pracę zawodową, pracę trenera, karierę i życie prywatne?

- Brałem udział w zawodach do 2004 r. w kategoriach cyklosport i kolarstwo górskie masters. Nie było łatwo. To był czas, kiedy wiele wyjazdów odbywało się kosztem mojej rodziny. Trójka moich dzieci – Łukasz, Szymon i Kamila także trenowała kolarstwo. Po zdanej maturze wybrali jednak studia i naukę. Dzisiaj mają wykształcenie, własne firmy i dobrze sobie radzą. Kolarstwo nauczyło ich, że na wszystko trzeba zapracować. Wielkim wsparciem była dla mnie żona Lilianna, jej wyrozumiałość nie miała granic. Ciągle nas nie było, musiała dawać sobie radę sama z domem i wieloma innymi rzeczami. Obecnie dalej pomaga w działalności sekcji, a zawodników pieszczotliwie nazywa „naszymi dziećmi”.

* Od 2020 r. z sukcesami prowadzi Pan sekcję kolarską w Gminnym Ludowym Klubie Sportowym w Jaworzynie Śląskiej. Dostrzega Pan wyjątkowe talenty wśród młodzieży?

- W drużynie trenuje 22 zawodników – 7 dziewczynek i 15 chłopców w wieku od 5 do 16 lat. Oprócz mnie treningi prowadzi także Dorota Szczepańska – moja wychowanka. Dorota trenuje dzieci poniżej 10. roku życia. W sekcji jest grupa utalentowanych młodzików. Piotr Tomczak, Oliwier Okarmus, Marcin Romaniecki, Adrian Miklaszewski, Emilia Poroś są członkami kadry wojewódzkiej młodzików Dolnego Śląska. Odnoszą sukcesy, w lidze MTB jesteśmy na trzecim miejscu. Natomiast w młodszej grupie są bardzo zdolne dziewczęta. Nauka jest dla zawodników priorytetem i jest to zrozumiałe, muszą zdobyć wykształcenie, ale jeśli chcą dążyć równolegle do osiągnięcia sportowego sukcesu, to musi do tego dojść zaangażowanie w treningach, systematyczność, wykonywanie poleceń i założeń treningowych. Wszystko można pogodzić, wystarczy dobrze zorganizować czas.

* Ma Pan wielkie poparcie zawodników, rodziców. W kwietniu został Pan trenerem roku w plebiscycie „Gazety Wrocławskiej”. To świadczy o tym, że nie tylko jest Pan wielkim pasjonatem kolarstwa, ale przede wszystkim, że potrafi Pan zaszczepić miłość do tej dyscypliny sportowej wśród dzieci i młodzieży, że w pewien sposób zaraża Pan najmłodszych swoją pasją. Czuje się Pan spełniony zawodowo?

- Jeśli mówimy o spełnieniu w kategoriach przekazania komuś wiedzy, zaszczepienia pasji, wypromowania z małej miejscowości, to tak.

* Jakie macie plany jako drużyna na najbliższe miesiące?

- Trójka zawodników bierze udział w eliminacjach olimpiady młodzieży i naszym celem jest finał, który odbędzie się w województwie małopolskim. Poza tym będziemy się starać utrzymać miejsce na podium w challenge Dolnośląskiego Związku Kolarskiego w kolarstwie górskim. Mamy zaplanowany udział w minimum 35 wyścigach jeszcze w tym roku i postaramy się jak najlepiej zaprezentować. To są takie nasze priorytety. Chcielibyśmy także na jesieni zorganizować ogólnopolski wyścig przełajowy, żeby podtrzymać tradycję kolarstwa terenowego w Jaworzynie Śląskiej. Czas pokaże, czy będzie to możliwe.