Ma 16 lat, mieszka w Cambridge, choć wywodzi się z Jaworzyny Śląskiej. Śpiewa, odkąd pamięta i to właśnie z muzyką wiąże swoją przyszłość. Marisa Smutek wzięła udział w castingu popularnego show „Mam Talent” i podbiła serca jurorów.

* Pamiętasz, jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewaniem?

- Wszyscy mi mówią, że śpiewam od zawsze, już jako małe dziecko nuciłam pod nosem różne melodie. To relacje rodziny, moje pierwsze wspomnienia sięgają okresu, kiedy miałam 4-5 lat. Moim popisowym numerem była wówczas piosenka „In the jungle”. Wtedy też zaczęłam dawać pierwsze koncerty dla rodziny.

* W jaki sposób szkolisz swój warsztat wokalny?

Pobierałam prywatne lekcje śpiewu w szkole Singing Attitude, potem miałam 2,5-roczną przerwę. Aktualnie uczę się w college na kierunku Music Performance, gdzie rozwijam swój warsztat muzyczny. Śpiewania uczę się samodzielnie, codziennie ćwiczę, ale już od października bardzo chciałabym szlifować swój wokal pod okiem nauczyciela.

* Czy właśnie z muzyką i śpiewaniem wiążesz swoją przyszłość?

- Tak, moim wielkim marzeniem jest, by zostać piosenkarką, nagrywać płyty i organizować koncerty dla publiczności. To jednak nie wszystko. Chciałabym w przyszłości zająć się produkcją muzyki, stworzyć studio nagrań i założyć własną wytwórnię płytową. Zamierzam wyszukiwać i wspierać młode talenty w ich muzycznej karierze.

Wzięłaś udział w castingu do programu „Mam Talent”. Mogliśmy oglądać Twój występ w jednym z pierwszych odcinków tej edycji. Sama podjęłaś decyzję o udziale w show?

- Obejrzałam reklamę programu i coś we mnie drgnęło. Cały czas w głowie słyszałam głos: „dawaj, Mari, spróbuj”. Wysłałam nagranie i udało się.

* Jesteśmy po emisji odcinka, więc możesz opowiedzieć nam o wrażeniach? Jak to wszystko wygląda od kuchni?

- To był chyba jeden z najbardziej stresujących dni w moim życiu. Wszędzie były kamery i bardzo dużo ludzi, którzy zadawali mi mnóstwo pytań. Było też gorąco. Uczestniczyłam w castingu w Warszawie i muszę powiedzieć, że wszystko odbywało się bardzo sprawnie. Nie czekałam długo na występ. Tak naprawdę w tym samym dniu wracałam z mamą do Cambridge. Ledwie zdążyłyśmy na samolot, ale się udało. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy ogrom wrażeń, to, co się działo, sprawiało, że robiło mi się słabo. Ale było warto. Nigdy tego nie zapomnę, jest to dla mnie niesamowite doświadczenie i przygoda. Gdy oglądałam wcześniejsze edycje, zastanawiałam się, jak to jest po tej drugiej stronie. Tu oglądałam cały backstage, obserwowałam powstawanie programu od początku. Światła, scena, znane osoby w jury – to wzbudziło we mnie zachwyt. Bałam się oceny jurorów, ale na szczęście wszystko się udało. Byłam dumna z siebie i szczęśliwa. Niesamowite uczucie móc to wszystko przeżyć.

* Podczas castingu zaśpiewałaś piosenkę Miley Cyrus „My world is falling apart”. To jest repertuar, który lubisz najbardziej?

- Tak, to styl muzyki, który najbardziej mi odpowiada i w którym najlepiej się czuję. Uwielbiam ballady, które niosą jakiś przekaz i z którymi mogę się w pewien sposób utożsamić. Sama piszę piosenki, mam już kilka utworów na koncie. Liczę na to, że któregoś dnia usłyszymy je w radiu. Jeśli chodzi o program, zobaczymy, co będzie dalej. Na razie nic nie planuję. Usłyszałam co prawda trzy razy „tak”, ale, zgodnie z regulaminem, czekam jeszcze na ostateczną decyzję jury, kto zostanie wytypowany do odcinków półfinałowych. Dopiero wtedy zacznę planować.

* Trzymamy kciuki.